piątek, 8 lipca 2016

Pieniądze szczęścia nie dają. Do­piero... zakupy!

                    Tak jak facetów kręcą szybkie samochody i piłka nożna, tak nas, kobiety, kręcą buty i torebki. Oczywiście zdarzają się wyjątki od reguły, kiedy to kobietę kręci piłka nożna, a faceta buty, na szczęście jednak zdarzają się rzadko i reguła pozostaje regułą :-).  Kobieca torebka to swoisty mikrokosmos, który ciężko ogarnąć . W dzisiejszych czasach to już nie tylko ładny, praktyczny dodatek, który pomieścić może wszystkie absolutnie niezbędne do codziennej egzystencji przedmioty (jak szminka, chusteczki higieniczne, lusterko, stare bilety tramwajowe, pół paczki migdałów, klucze, dokumenty, kilka kamieni z ostatniego spaceru nad jeziorem i wszystko to, co statystycznie daje nam wagę 2.5 kg). Dla wielu kobiet torebka to wyznacznik statusu społecznego. Tak jak dla faceta dobry samochód.

                    
                    Przeciętna kobieta posiada sześć różnych torebek.  Przeciętna, bo prawdziwe kolekcjonerki mają ich po kilkaset. Prym wiodą oczywiście celebrytki, rozsmakowane w torebkach zaprojektowanych przez modowych bogów. Hermes, Louis Vuitton, Prada, Fendi, Dior, Chanel, Cloe, Gucci, Ferragamo, Bottega, Givenchy, Marc Jacobs, Yves Saint Laurent, Coach, Kate Spade, Michael Kors czy Paco Rabanne to nazwiska, które u torebkoholiczek wywołują przyspieszone bicie serca i rumieniec podniecenia.  Jedną z największych maniaczek  jest niewątpliwie Victoria Beckham, która na torebki Hermes Birkin (ma ich ponad setkę) wydała półtora miliona funtów. Tego samego designera uwielbia Lady Gaga, Katie Holmes i Julia Roberts. Francuski Hermès, który jako pierwsza firma na świecie wypuścił na rynek w 1923 torebki z zamkiem błyskawicznym, kusi najbogatsze klientki strusią, cielęcą, jaszczurzą i krokodylą skórą, złoconymi okuciami, diamentami, a także ręcznym, niezwykle precyzyjnym, artystycznym wykonaniem. To jedne z najdroższych torebek dostępnych na rynku. Za cenę takiego modelu kupić można mały samochód. Miranda Kerr uwielbia Pradę, Beyonce gustuje w projektach Gucci i Louis Vuitton, a Rihanna wspiera Chanel, Lanvin i Stellę McCartney. Dla producentów i projektantów to bezcenna promocja i reklama. Na brytyjskim eBayu używane cudeńka Birkins można kupić już od 10,000 funtów (prawie 17,000CAD), a dla desperatek stworzono stronę bagborroworsteal.com, gdzie można sobie taką markową torebkę pożyczyć na miesiąc za cztery stówy.

                   
                   Skąd się wzięło to całe szaleństwo? Torebki stanowią istotny element naszej codzienności od czasów, w których ludzie mieli coś do noszenia, czyli w zasadzie od zawsze. Dwie ręce to za mało (o czym wszystkie, dobrze wiemy, ileż to razy przydałaby się nam trzecia...) – torby, worki, mieszki, podróżne tobołki czy sakiewki noszone przy pasku znacznie ułatwiały transport już w starożytnym Egipcie, o czym świadczą naścienne hieroglify. Już wtedy wysadzane klejnotami woreczki świadczyły o statusie społecznym właściciela. Co ciekawe pierwsze torebki noszone były przez mężczyzn (zawierały zazwyczaj monety), głównie dlatego, że ubrania nie miały wtedy jeszcze kieszeni ;-)... Najstarsza torebka należy do mumii znalezionej we włoskich Alpach w 1991. Otzi the Iceman ponad 5 tysięcy lat temu nosił przy sobie krzemień, proste wiertło, szydło i suszone grzyby. W średniowieczu torby były atrybutem wędrownych artystów, włóczęgów i żebraków. W wersji bardziej wyszukanej, ornamentalnej, pojawiały się w wyższych sferach arystokratycznych i na dworach królewskich.  


                    W XVI wieku torby zyskały na popularności, a w kolejnym stuleciu można już dopatrzyć się pierwszych trendów i mód, o których decydowała różnorodność kształtów, rozmiarów, haftów i aplikacji. Kobiety XVIII wieku miały już w swoich garderobach po kilka torebek na różne okazje, w których głównie nosiły róż, puder, perfumy i sole trzeźwiące; późniejsze, bardziej eleganckie modele miały specjalne kieszonki na, używane w teatrze i operze, okulary oraz wachlarze. Wiele torebek, które powstały w tamtych czasach, to dziś prawdziwe dzieła sztuki vintage, unikatowe perełki trzymane w muzealnych gablotach i prywatnych kolekcjach. Boom nastąpił w latach ’20 ubiegłego wieku, kiedy w modzie wybuchła prawdziwa rewolucja. Zaczęto odchodzić od zasady, w której torebka musi być idealnie kolorystycznie dopasowana do stroju i butów, wkradła się awangarda, a działania wojenne pochłonęły zapasy skór i metalu, zmuszając projektantów do szukania alternatywnych surowców takich jak plastik i drewno.






                    Pomimo tego, iż 22% kobiet przyznaje, że gdyby mogły kupić jedną  naprawdę kosztowną rzecz byłaby to torebka, magia torebki nie ogranicza się jedynie do nazwiska projektanta. Istotne jest jak ją nosimy, a przede wszystkim - co w niej nosimy, bo to zapewnia jej indywidualny, personalny, unikatowy charakter. Damska torebka to skarbiec, w którym nikt poza samą właścicielką nie ma prawa grzebać.  I nie jest prawdą, że im większa, tym trudniej w niej coś znaleźć... znam dziewczyny, które w najbardziej przepastnych torbach bez problemu znajdują to, czego akurat potrzebują. A z drugiej strony... której z Was nigdy nie zdarzyło się wysypać całej zawartości na stół w poszukiwaniu spinacza do papieru, dwudziestopięciocentówki albo błyszczyka? Mówią, że pierwszą rzeczą, którą Adam kupił Ewie po ich ucieczce z raju była właśnie torebka... W ten sposób na wieki zemścił się za jabłko. Istnieje nawet gałąź nauki nazwana „bagology”, a psychologowie twierdzą, że to jak i co nosimy w torebkach mówi bardzo dużo o naszych przyzwyczajeniach i charakterach. Fajnym trendem jest też, stojące w opozycji do markowych designerów, rękodzielnictwo. Powszechna dostępność wszelkich materiałów, wykrojów, książek i czasopism z instrukcjami, pozwala rozpuścić wodze fantazji i tworzyć według własnego gustu i potrzeb.  Tylko czasu często brak...


Wpadnijcie do 5th Avenue – obok ciuchów i biżuterii mamy też dla Was szeroką gamę dużych, eleganckich toreb. W sam raz na lato! 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz